Geoblog.pl    Grancpol    Podróże    Indie 2015    Thekkady - Kumarakom - Village Life Experience
Zwiń mapę
2015
25
gru

Thekkady - Kumarakom - Village Life Experience

 
Indie
Indie, Vembanad
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8526 km
 
Pobudka wcześnie rano, bo o siódmej musimy być na przystani w rezerwacie. Justyna bardzo źle się czuje więc rezygnuje z rejsu. Fabi postanawia jej towarzyszyć i też odpuszcza. Tak też drugą próbę upolowania grubego zwierza za pomocą obiektywu podejmujemy tylko Darren i ja. Znana już nam trasą jedziemy do bramek Parku i na parking, a potem pieszo do przystani. O dziwo dziś nie ma tu tłumów. Chyba to za wczesna pora co dla niektórych. Bez przepychanek odbieram w biurze nasze bilety tym razem nie płacąc za aparat fotograficzny, który przezornie zostawiłem Darrenowi, i możemy się okrętować. Niestety pomimo naszego poświecenia – wczesna pobudka, niezjedzone śniadanie – i tym razem tylko ptaki i łódki na jeziorze nie sprawiły nam zawodu. Podobnie jak dwa dni wcześniej.

Wracamy do hotelu, jemy to co zostało ze śniadania i zbieramy się do wyjazdu. Dzisiaj wyjeżdżamy z Thekkady. Justyna dalej nie czuje się dobrze. Załapała Zemstę Faraona, chociaż w Indiach pewnie powinna nazywać się Zemstą Wisznu. Dlatego najpierw zatrzymujemy się na chwilę w Kumily, aby dokupić do naszej skromnej apteczki trochę więcej leków na rozstrój żołądka. Potem już tylko jazda i podziwianie widoków z okien samochodu.

Około południa dojeżdżamy do Kumarakom. Tutaj zaplanowałem atrakcję Village Life Experience. Najpierw lunch: grilowana ryba, ryż i trochę dodatków, a wszystko podane na liściach bananowca zamiast na talerzach. Przy okazji należy wspomnieć, że bardzo często zdarzało nam się jeść samymi rękami bez sztuców. Na początku trudno się było przyzwyczaić aby używać tylko prawej ręki. Wiecie jak trudno jest urwać sobie kawałek placka jedną ręką. Żeby nie zapomnieć, że lewa ręka jest „brudna” i do jedzenia nie służy na początku po prostu na niej siadałem.

Pamiętacie, jak pisałem ostatnio o słoniej zemście? Otóż Justyna zaczyna się czuć coraz lepiej, natomiast ja coraz gorzej. Czułem jak mój brzuch robi się coraz większy, po prostu puchłem w oczach. Na dodatek zaczęło mi być bardzo gorąco. Dlatego myślę, że była to „słonia zemsta” ;-). W czasie całej podróży staraliśmy się w miarę możliwości dbać o zachowanie higieny: piliśmy tylko butelkowane napoje, nie piliśmy niczego co bazowało na nieprzegotowanej wodzie czy mleku, nie jedliśmy surowych warzyw, czy sałatek, owce myliśmy butelkowaną wodą lub obieraliśmy, do „mycia” rąk przed jedzeniem używaliśmy specjalnych środków przywiezionych z Anglii itp. Tak więc na nasze złe samopoczucie chyba miała wpływ wczorajsza zabawa „słoń w kąpieli”. Nawet jeśli, to pomimo tego co miało mnie jeszcze czekać dziś wieczorem i tak powtórzyłbym to niezapomniane doświadczenie. Na razie nie kończę lunchu, tylko wychodzę na zewnątrz próbując złapać choć trochę powietrza – niestety pomimo bliskości wody (jezioro, kanały) – gorącego i dusznego.

Po lunchu zostajemy zaokrętowani na łódkę, którą przemieszczamy się po kanałach. Obserwujemy życie, które toczy się zarówno na wodzie jak i na brzegu. Mamy też krótkie przystanki odwiedzając chatynki i ludzi tam mieszkających. Uczymy się wspinaczki na palmę, łowienia ryb siecią, plecenia mat z liści palmowych, kręcenia sznurków i innych codziennych czynności miejscowej ludności. Chętnie i z uśmiechem na twarzy dzielą się swoją wiedzą i pokazują nam jak żyją.

Po zakończeniu naszej przygody z poznawaniem życia na indyjskiej wsi (Village Life Experience) jedziemy na nocleg do hotelu Vembanad Lake Villas w okolicy Kumarakom. Niestety niewiele pamietam zarowno z samego przejazdu jak i zakwaterowania w hotelu. Dostałem dreszczy i wysokiej gorączki, więc po przeniesieniu bagaży do swoją drogą bardzo ładnego bungalowu, odpuszczam po raz kolejny posiłek i walę się na łóżko. Pomimo duchoty, okryty czym się dało próbuję zasnąć. Jednak pomijając szczegóły większą część nocy spędziłem dygocząc w ubikacji. Było jak w tym dowcipie:

– Pani, zasłałem łóżko.

– Ach, dziękuję bardzo.

– Płoszę bałdzo hłabino.

Więcej na mojej stronie - www.grancworld.co.uk
oraz zdjęcia na www.instagram.com/grancworld
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Grancpol
Marek Grancowski
zwiedził 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 13 wpisów13 0 komentarzy0 200 zdjęć200 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
24.03.2019 - 25.03.2019
 
 
18.12.2015 - 27.12.2015